Przy okazji mojej ostatniej prelekcji, 19 marca 2015 r., na 2 Czwartku Social Media w Poznaniu, pojawiło się bardzo ciekawe pytanie, na które ze względu na ramy czasowe spotkania nie mogłam udzielić obszerniejszej odpowiedzi. Mam zatem nadzieję, że w tym wpisie nieco rozjaśnię kwestię dotyczącą szycia ubrań na wzór innych projektów, a przy okazji rzucę nieco światła na kwestię praw autorskich twórcy pierwotnego projektu.
Plagiat w modzie
Truizmem byłoby stwierdzenie, że w modzie granica pomiędzy inspiracją a plagiatem jest rozmyta i niedookreślona. Głównie dlatego, że niezmiernie często mamy do czynienia z sytuacją, gdzie piękne suknie, torebki bądź buty znanych projektantów są odbiciem przeszłości, lub po prostu dokładną kopią tego co już było. Inaczej jest w przypadku, gdy dokonania poprzedników stanowią jedynie inspirację, stają się zalążkiem zupełnie nowego, oryginalnego projektu.
Na pewno wszyscy mamy świadomość tego, że żadne dzieło nie powstaje w próżni, zawsze istnieją stare projekty odkryte na nowo i wprowadzone na powrót w nieustanny cykl zmieniających się trendów. Nic więc dziwnego, że sięgając do dorobku poprzedników czerpiemy inspirację do stworzenia czegoś oryginalnego. Nierzadko jednak twórczość wielkich domów mody pokrywa się ze sobą wypuszczając na wybieg modelki ubrane w identyczne sukienki, spodnie, bluzki. Rodzą się z tego tytułu konflikty często oscylujące w kwotach niewyobrażalnych dla przeciętnego śmiertelnika. W przypadku tego typu spraw bada się kto pierwszy zaprezentował światu daną sukienkę, kto ją zaprojektował, jakie posiada ona cechy, które świadczą o jej oryginalności i indywidualnym charakterze. W polskim modowym świadku oskarżenia o plagiat oraz wzajemne awersje naszych rodzimych projektantów również nie należą do rzadkości (patrz: Łukasz Jemioł oskarżył duet Bohoboco o plagiat ). Tyle, że w Polsce nie procesujemy się o wielomilionowe odszkodowania ze względu na zupełnie inny system prawny, a spektakularne procesy możemy jedynie oglądać w amerykańskich filmach.